Skąd się wziął dajmonizm?

Zaczynając przygodę z dajmonizmem, źle byłoby nie wspomnieć o korzeniach naszej filozofii; w końcu nie jesteśmy jedynymi ludźmi w dziejach, którzy zastanawiali się nad własnym umysłem i odkryli rozwijającą moc wewnętrznego dialogu.

Już w starożytności Sokrates ukuł termin daimonion; brzmi podobnie, co? Ów daimonion był wewnętrznym głosem, z którym filozof rozmawiał i słuchał jego rad, lecz błędem byłoby stwierdzenie, iż Sokrates miał dajmona. Dlaczego? Otóż po pierwsze wówczas wierzono, że głos ten pochodzi z wymiaru boskiego; można ten wyraz dosłownie przetłumaczyć jako „boskie tchnięcie”. A po drugie nie posiadał żadnej postaci. Był po prostu głosem, co prawda nazwanym, ale bezpostaciowym i generalnie nie wiązano go ze strukturami mentalnymi, tak jak robimy to dzisiaj.

Znacznie później, bo na przełomie XIX i XX wieku, pojawił się szwajcarski psychiatra Carl Gustav Jung. Człowiek ten jest uznawany za jednego z ojców psychoanalizy, a także, co prawda nieświadomie, położył grunt pod współczesną filozofię dajmonizmu. Jung wprowadził do psychologii pojęcie archetypu; pierwotnego wzorca, symbolu postaci, motywu czy zdarzenia, obecnego w nieświadomości indywidualnej i zbiorowej, wspólnego wszystkim ludziom na świecie. Na przykład archetypem matki może być biblijna Ewa.

Z naszego punktu widzenia szczególnie interesującymi jungowskimi archetypami są animus oraz anima. Animus to wzorzec idealnego mężczyzny w nieświadomości kobiety, jej męski pierwiastek; analogicznie, anima to ideał kobiety u mężczyzny. Według Junga animus i anima odzwierciedlały tłumione w ludziach obu płci cechy (np. kobiecość w mężczyźnie). Przejawiały się one jako wewnętrzne głosy, czasami sprzeczne ze świadomym, z którymi można było prowadzić dialogi. Jung zachęcał do tego, tak samo jak do nadawania im postaci celem lepszej komunikacji.

Czy w takim razie animus/anima to dajmon? Wprawdzie mamy wiele podobieństw – dajmony są najczęściej przeciwnej płci niż ich daemianie, a także proponują nam rozwiązania, przejawiają obawy i pragnienia, które odrzuciliśmy ze świadomości, stąd ich odrębność. Prowadzimy z nimi wewnętrzne rozmowy i nadajemy im formę. Ale jednak animus czy anima nie są dajmonem.

Przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę, że choć koncepcje Junga stanowią pewien fundament dajmonizmu, to nie jest to samo. Samo istnienie archetypów zostało wiele lat później postawione pod znakiem zapytania, a pojęcia kobiecości i męskości są zbyt nieuchwytne, niejasne i ciężkie do zamknięcia w jakiekolwiek ramy, by sprowadzić je wyłącznie do kwestii cech spychanych do nieświadomości. Nie zawsze też dajmon musi być przeciwnej płci niż daemian. Uczony miał jednak prawo o tym nie wiedzieć, gdy tworzył koncepcje archetypów animusa i animy – w końcu żył i odkrywał w czasach, gdy społeczne role płciowe były jasno ustalone i nikt się szczególnie nad tym nie zastanawiał; to ponad sto lat temu!

Pewna ciekawostka – trochę później, bo w 1917 roku, powstała ciekawa, choć mało znana powieść Demian autorstwa noblisty Hermana Hesse'ego. Główny bohater poznaje Maxa Demiana; tajemniczego przyjaciela, który zabiera go w podróż wgłąb własnego wnętrza. Zmienia to jego postrzeganie otaczającej rzeczywistości, w tym innych ludzi, a także spojrzenie na samego siebie. „Nie mogę siebie nazwać wiedzącym. Byłem poszukującym i jestem nim dotąd, nie szukam już jednak w gwiazdach czy księgach, zaczynam bowiem słyszeć nauki, którymi szemrze we mnie moja własna krew”.

Czy Max Demian był dajmonem głównego bohatera, Emila Sinclaira? W zasadzie prawie tak. Miał określoną formę, był wewnętrznym głosem, z którym bohater nawiązywał świadomy dialog, pozwalał mu rozwijać siebie. Jednak tym, co go różni od „współczesnych” dajmonów, była forma; nie miała postaci odzwierciedlającej osobowość daemiana. Trzeba mimo to przyznać, że Maxa Demiana od dajmona dzieli naprawdę niewiele.

I wreszcie, w latach '90 XX wieku, czyli w sumie niedawno, napisana została trylogia fantasy o tytule Mroczne Materie stworzona przez wspominanego już wcześniej Philippa Pullmana. Dlaczego wspominaliśmy akurat o nim? Bo w jego uniwersum po raz pierwszy pojawiają się dajmony – nazwane tak i będące w zasadzie tym, czym nasze dajmony są dla nas. W tym świecie dajmony towarzyszą swoim ludziom, przyjmując formę będącą odbiciem ich duszy. Są materialne, co oznacza, że inni ludzie i inne dajmony także je widzą i mogą się z nimi kontaktować. Została tam także poruszona kwestia sytuowania formy – dajmony dzieci miały niestabilną postać i często ją zmieniały, zaś dajmony dorosłych po osiągnięciu pewnej formy przestawały się zmieniać.

Czy to jednak dokładnie to samo, co nasze dajmony? Tak dokładnie to jednak nie, choć jest już bardzo blisko. W świecie Pullmana trochę inaczej wyglądało przyjmowanie formy przez dajmona; o ile my odkrywamy jego formę na podstawie wewnętrznych mechanizmów i cech, tak tamtejsze dajmony po prostu przybierały daną postać same, odzwierciedlając wnętrze daemiana na podstawie symboliki kulturalnej danego gatunku. My stosujemy inną symbolikę, analizując raczej tryb życia zwierzęcia niż jego obraz w kulturze. Pullmanowskie dajmony przyjmowały też trochę stereotypowe postacie, na przykład wszyscy służący mieli formy psów. Nasza filozofia przy doborze formy zupełnie pomija takie kwestie jak wykonywany zawód, pochodzenie, orientacja seksualna czy przynależność do danej grupy społecznej. Jedyne, co się liczy, to to, jaki jesteś w środku!

Dla ciekawskich – w cyklu Mroczne Materie ukazały się następujące tytuły: Zorza Północna (lub Złoty Kompas), Magiczny Nóż, Bursztynowa Luneta oraz trzy inne książki powiązane z tym uniwersum, lecz niebędące kontynuacją trylogii. Na podstawie pierwszej części w 2007 roku powstał film Złoty Kompas.

Czym więc jest dajmonizm? Którym z tych poglądów? Odpowiedź brzmi: każdym po trochu. Jak widzisz, już od dawna ludzie rozmyślali na temat wewnętrznego głosu, a my mogliśmy wykorzystać ich mądrość, nawet jeśli nie do końca była celna. Dajmonizm, który mamy dzisiaj, ma źródło w starożytności, stoi na jungowskich fundamentach, wiele też zawdzięcza dziełom kultury w których pojawiają się dajmony, ale jest także efektem przemyśleń, rozważań i rozmów współczesnych, zwyczajnych ludzi – nas. Nie jest to coś, co można poznać raz na zawsze i już więcej się niczego nie odkryje; wciąż skrywa przed nami tajemnice, wciąż są kwestie, których wcześniej nie poruszono lub spojrzenia, których nikt wcześniej nie rzucił. Może pomożesz nam odkryć kolejne?